ŚWIADECTWO

Chciałam pokazać w tym świadectwie w jak wielkiej rozpaczy może się znaleźć człowiek w zasadzie od chwili poczęcia oraz co może sprawić Łaska Boża. Nie można na łaskę zasłużyć, ale jeśli człowiek wytrwale pracuje nad sobą i współdziała z łaską to możliwe jest wszystko – w Tym który mnie umacnia.
Pierwsze wspomnienie jakie mam z dzieciństwa to duża sala z palącymi się świecami, mam 2 lata, jestem w szpitalu i słyszę, jak moja mama modli się obok o to, abym umarła.
Miałam złamany kręgosłup, ręce, nogi, podstawę czaszki i byłam po wielu operacjach zabandażowana jak laleczka. Dopiero później dowiedziałam się, że to właśnie mama wyrzuciła mnie wtedy z balkonu na drugim piętrze. Sąsiedzi zawieźli mnie do szpitala.
Gdy miałam 6 lat zachorowałam na dziecięce zapalenie stawów. W jego wyniku byłam unieruchomiona przez 9 miesięcy. Po chorobie nie umiałam chodzić. Jeździłam na wózku, który pchała mama. Pewnego dnia zepchnęła wózek z wysokiego nasypu koło domu. Szczęśliwie zamiast na jezdnię wjechałam w krzaki i znowu na parę miesięcy wylądowałam w szpitalu.
Trzecim razem, gdy miałam 10 lat znowu zachorowałam, miałam przez kilka dni temperaturę powyżej 41 stopni, mama trzymała mnie w tej wysokiej gorączce w ciężkim stanie w domu. Miała chyba nadzieję, że tym razem to już umrę i gdy straciłam przytomność to zadzwoniła po księdza. On jednak jak mnie tylko zobaczył to wezwał pogotowie i znowu mnie odratowano. Straciłam wtedy wszystkie rude włosy.
Zaczęłam się chyba naprawdę modlić dopiero w liceum. Miałam to szczęście, że Babcia modliła się na różańcu i była dojrzale wierząca. Babcia podpowiedziała mi, abym wstąpiła do Oazy. Cały czas modliłam się o to, aby mama wreszcie mnie pokochała.
Mama też była bardzo poraniona, korzystała z usług wróżki, a mnie organizowała życie tak, aby na mnie w ogóle nie patrzeć. Chodziłam do dwóch szkół, miałam dodatkowe zajęcia, wychodziłam z domu około 7.30 a wracałam po 22giej. Jak skończyłam odrabiać lekcje to dopadały mnie obowiązkowe prace domowe – sprzątanie, prasowanie, pastowanie podłóg.
Gdy wracałam do domu często widziałam, że siedzi przy stole i stawia karty tarota. Przy każdej okazji mówiła, że żałuje, że mnie urodziła, że przeze mnie jest nieszczęśliwa i że zmarnowałam jej karierę solistki w operze. Ja się nie poddawałam i dalej się modliłam, włosy mi odrosły.
Potem wstąpiłam do Odnowy i byłam we wspólnocie ponad 8 lat, aż do momentu, kiedy mój Ojciec został nagle zamordowany w ‘89 roku na schodach domu, w którym mieszkaliśmy.
W naszej parafii proboszcz powiedział, że ojciec nie może być pochowany na naszym cmentarzu, bo umarł bez sakramentów. Wtedy obraziłam się na kościół i stwierdziłam, że modlić się można wszędzie (w lesie, w górach, na łące). Nie byłam w stanie wchodzić do domu po tych schodach, dlatego po pogrzebie uciekłam od wszystkiego do Warszawy.
Miałam dowody na to, że Bóg jest przy mnie i cudownie ratuje mnie z różnych opresji, ale dalej się gniewałam na kościół instytucjonalny. Długo nie chodziłam do kościoła.
Po paru latach zaczęła chorować moja mama i wtedy ściągnęłam ją do siebie do Warszawy. Była w końcu moją mamą. Opiekowałam się Nią do końca i udało mi się na czas sprowadzić księdza z sakramentem namaszczenia chorych. Po spowiedzi mama zdążyła jeszcze opowiedzieć mi wszystkie szczegóły tego, jak to chciała się mnie pozbyć i w jaki sposób dokonywała tych wszystkich prób zabójstwa.
Przyznała się także, że próbowała wcześniej dokonać w domu aborcji chemicznej, ale ona również się nie udała i mimo wszystko pojawiłam się na świecie. Sąsiedzi i bliscy chyba od zawsze wiedzieli jakim była człowiekiem, bo to był najsmutniejszy pogrzeb w jakim brałam udział – był tylko ksiądz, ja i grabarze.
Nie potrafiłam dać sobie rady z tymi wyznaniami Mamy i świadomością, że mnie odrzucała od samego początku. Winiłam Boga za to, że mam taką matkę oraz kłóciłam się z nim o to jak mógł do tego wszystkiego dopuścić. Dlaczego nie ma sprawiedliwości na świecie i dlaczego nikt takich ludzi nie karze za to próbują zabić swoje dzieci.
W swojej rozpaczy w końcu zawołałam do Boga a On na to odpowiedział.
Przypadkiem trafiłam na dobrego spowiednika, który mnie wysłuchał. Zaczęłam chodzić na Msze święte i powoli zaczęło się wszystko zmieniać. Potem wstąpiłam do wspólnoty i zaczęli mnie otaczać ludzie, którzy nie zawsze byli łatwi, ale dzięki którym mogłam się przyglądać sobie i wzrastać.
Trafiłam potem na rekolekcje o wybaczeniu, ale prowadzący je ksiądz powiedział, że jeszcze się nie spotkał z tak trudnym przypadkiem i się poddał. Skierował mnie na modlitwę uwolnienia wg pięciu kluczy w jednym z Domów Miłosierdzia. Po tej modlitwie udało mi się wreszcie odszukać i wyrzucić z domu wszystkie karty Tarota i wydawało mi się, że już całkowicie wybaczyłam, ale problem jednak dalej wychodził.
Co chwilę Bóg przypominał mi o tym, że w sercu jeszcze chyba jednak nie wybaczyłam. Co chwilę trafiałam w Biblii na teksty o przebaczeniu, gdy tylko poszłam na mszę, kazanie dotyczyło przebaczenia, filmy, które podpowiadał dla mnie YouTube były tylko o przebaczeniu, a mnie się dalej wydawało, że już wybaczyłam.
W końcu trafiłam na rekolekcje o nazwie Uzdrowienie Wspomnień i miałam głębokie przekonanie, że tym razem się uda. Podczas tych dni poświęconych Bogu miałam cały czas pewność, że wszystko się ułoży i tylko muszę być cierpliwa. Ja to w jakiś sposób wiedziałam. Bardzo mocno wierzyłam, że Bóg słucha, że zadziała i byłam coraz bardziej spokojna, że wszystko się ułoży. Na początku okazało się, że trafiłam do grupki dzielenia, którą opiekował się młody ksiądz.
Jak opowiedziałam mu trochę szczegółów to się popłakał i powiedział, że on nie da rady pomóc. Powiedziałam mu, żeby się bardzo nie przejmował, bo i tak liczę na pomoc Pana Jezusa.
Wiele dobrego się działo w trakcie tych rekolekcji, ale o tym nie będę opowiadać. Na koniec w programie była spowiedź i w zasadzie dopiero wtedy okazało się, że moje słowa były prorocze. „Przypadkowy” ksiądz, który wtedy właśnie przyjechał spowiadać nie znał mnie, ani mojej historii, a powiedział mi od razu na wstępie spowiedzi jaki mam charyzmat i że mam nim posługiwać i że zawsze mam pamiętać, że moją Matką jest Matka Boska. Było to prawdą bo parę tygodni wcześniej już powierzyłam się Maryi w Sanktuarium na Siekierkach. Było to po rekolekcjach 33 dniowych wg Ludwika Marii Grinion de Monfort, ale nigdy wcześniej o tym tak nie pomyślałam.
Na koniec powiedział mi, że świadectwo mojego życia nie jest tylko dla mnie i że mam je głosić i że ono będzie uzdrawiać innych.
Te rekolekcje naprawdę mnie uwolniły. Zaczęłam się naprawdę cieszyć z życia i inaczej radzę sobie z codziennymi trudnościami. Czuję, że to był wielki przełom w moim życiu. Wreszcie się uśmiecham i mogę się modlić za mojej ś.p. mamę.
Na koniec chciałam przytoczyć cytat z Izajasza 49,15
„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie”
Bóg jest Dobry
Chwała Panu.